Albo znajdę drogę, albo ją przed sobą stworzę, czyli baw się w drodze do celu
Schudniecie nie jest celem samym w sobie. To droga. Warto zadbać o tę drogę najlepiej jak potrafisz, zwłaszcza wtedy gdy będzie długa. Jak to zrobić?
Przypomnij sobie wyprawę w góry. Wyruszasz, jesteś pełna pozytywnych emocji. Pakujesz plecak, bierzesz aparat, zabierasz kogoś kto będzie Ci towarzyszył. Idziecie. Po godzinie , dwóch lub trzech pojawia się pierwsze zmęczenie. Czy to sprawia, że zawracasz ? Nie. Siadasz na chwilę, może coś jesz, pijesz wodę, jednym słowem odpoczywasz. Idziesz dalej.
Znowu za jakiś czas pojawia się zmęczenie, chyba nogi odmawiają posłuszeństwa. Jest coraz ciężej. Pot spływający po czole i drżenie mięśni dają się we znaki. Odpoczywasz coraz częściej. Wreszcie zatrzymujesz się na dobre. Siadasz na kamieniu i myślisz sobie: cholera, nie dojdę. Co mam zrobić? Zawracać? Cel jest tak blisko. Widzisz jak inni ludzie Cię wyprzedzają. Myślisz sobie skoro oni mogą to ja tez . Ktoś kto idzie z Tobą wspiera Cię mówiąc,że dasz radę. Może wyciąga z Twojego plecaka jakiś ciężki przedmiot by ponieść go za Ciebie. Podaje Ci rękę. Wstajesz i idziesz dalej. Przestaje liczyć się ból. Przekraczasz swoją granicę wytrzymałości. Dochodzisz do celu. Jest cudownie. Zrobiłaś to!
Nie bez powodu przywołuję wyprawę w góry. Droga po upragnioną sylwetkę jest podobna. Na początku widzę zauroczenie, błysk w oku osoby zgłaszającej się do mnie. Brawo za odwagę i podjęcie decyzji. Wyraźnie widzę, że chcesz coś z tym zrobić. Zaczynasz . Na początku przeraża Cię tak odległy cel (ogromna góra). Masz świadomość lekko nie będzie. A jednak wybierasz tę podróż. Zaczynasz. O, super! Pierwsza euforia, kilka kilogramów w dół. Chyba mi lepiej. Wcale nie jest tak źle. I nagle bum, wchodzisz na naprawdę stromą część. Zaczyna być ciężko ( nudzą Ci się posiłki lub zaprosił Cię ktoś na urodziny) . Wszyscy mówią jedz, no poczęstuj się , przecież świat się nie zawali, to tylko kawałek. Decydujesz się i jesz. I nagle wychodzisz stamtąd z cięższym plecakiem. Poczucie winy, które do niego pakujesz nie pomaga Ci przejść tej stromej części, która przed Tobą. To wystarczy by sie poddać. Nie dam rady, to nie dla mnie, chyba jestem zbyt słaba. STOP.
Zatrzymaj się. Odpocznij . Opróżnij swój plecak.
Jak?
Absolutnie nie rozpaczaj i nigdy nie mów:
- nie dam rady (mózg to przyjmie i naprawdę nie dasz rady)
-to nie dla mnie, bo naprawdę nie będzie dla Ciebie
-to niemożliwe
Proponowane pytania, które możesz sobie zadać:
Co to znaczy dla mnie dać radę? Kiedy ja daję radę?
Co jest dla mnie? Czego potrzebuję?
A co jest możliwe?
Na trudnym etapie wykonaj te kroki:
- Porozmawiaj z kimś kto pozwoli Ci spojrzeć na ten proces inaczej. Da Ci inną perspektywę. Nie będziesz się koncertowała na górze, która przed Tobą tylko na widokach. To jest przecież podstawa Twojej wyprawy.
- Zastosuj metodę małych kroczków. Zrób tylko jeden mały krok. Np. niech to będzie picie wody. Codziennie wypijaj 1,5 litra wody. Tylko tyle. To krok do przodu. Byle by iść w dobrym kierunku.
- Jeszcze raz wróć do początku. Przypomnij sobie czemu chcesz to zrobić. Rób to tyle razy ile trzeba będzie. Miej kotwicę. Może ją narysuj, napisz, zrób zdjęcie, jak wolisz. Miej przed oczami zawsze ten cel do którego dążysz.
- Wyciągnij wnioski i znajdź rozwiązanie na tę jedną małą sytuację, która wybiła Cię z drogi Twoich celów. Zanalizuj sytuacje. Jak zachowasz się kolejnym razem? Nazywanie przeszkód które będą na Twojej drodze to podstawa. Nie uciekaj, nie udawaj, że nie widzisz ogromnego kamienia u Twoich stóp, nie próbuj z nim walczyć. Naucz się po prostu omijać go bezboleśnie.
Wymyśl swoją strategię radzenia sobie w trudniejszych momentach.
Zapraszam. Pomogę.
Z pozdrowieniami
Aga