Bardzo osobisty wpis
Często w gabinecie spotykam się z perfekcjonizmem. Przychodzi ktoś na pierwsze spotkanie, siada i mówi o swoim odżywianiu tak: „jem warzywa i owoce i chyba zdrowo się prowadzę, naprawdę nie wiem skąd te kilogramy”. Mówi tak na początku, jakby bał się mojej oceny jak uczeń w podstawówce. Dopiero pod koniec spotkania zaczyna się naprawdę otwierać, bo zauważa że ja nie jestem katem. Nie mam prawa nikogo oceniać, nigdy tego nie robiłam i nie będę robić. Mogę co najwyżej wysłuchać. To dla mnie są tylko jakieś informacje, które wcale mnie nie zadziwiają ani specjalnie nie szokują. Wiesz dlaczego?
Całkiem niedawno, były to moje fakty, sama odżywiałam się podobnie. Nie przeraża mnie więc połowa chleba zjedzona z pasztetem na obiad, kabanosy na kolację przepijane piwem. Smażony schaboszczak to tez dla mnie żadna nowość, ileż ja się tego najadłam w życiu. Kajzerka zjedzona nie wiadomo kiedy czy baton na dodanie sobie szybko energii lub po prostu poprawę nastroju. Robiłam tak , bo widzisz nie miałam pojęcia, że może być inaczej. Nikt mi tego nie pokazał, nie nauczył mnie jedzenia warzyw czy regularności. Żyłam w domu, w którym nie jadało się zdrowo i nikomu to nie przeszkadzało. Ciągle żyłam w biegu, od wykładu do wykładu, w zimnym busie na zajęcia, a potem powrót do ciemnego pokoju. Komu by tam się chciało gotować. Zresztą, ja nawet nie lubiłam gotować, bo nie potrafiłam. Ze znajomymi chodziłam zwykle na piwo i pizze lub do McDonald ( w makdonald spotkajmy sięęę). To był rytuał, na wsi tego nie mieliśmy, więc jak jechaliśmy do miasta to była atrakcja „dawaj na maka”. Nie zastanawiałam się na tym i aż się sobie dziwie ile lat mogłam żyć w takiej nieświadomości. Wszystko do czasu. Przez tyle lat okropnie cierpiałam na permanentne wzdęcia i złe samopoczucie. To było czasem nie do wytrzymania. Unikałam ludzi. Prawie codziennie zasypiałam z brzuchem jak balon. Mało tego, kichy bolały czasem tak bardzo, ze nie mogłam oddychać, trzeba było się położyć. Plus zgaga (uczucie pieczenia w przełyku). Do tego ciągłe zmęczenie w ciągu dnia i ogromna potrzeba snu. O stanach huśtawki emocjonalnej nie wspomnę . Tak, tak właśnie żyłam odkąd pamiętam . I to było dla mnie normalne. Myślałam, że inaczej się nie da. Jadłam syf, wiec sama czułam się syfiasto. I wszystko działo się do czasu. Aż pewnego dnia przypadkowo zostałam dietetykiem…
Wiem, brzmi dziwnie jak jakaś historia z filmu, ale odnoszę wrażenie ze moje wszystkie życiowe historie takie właśnie są…Tak było tez z tą, zawodową. Zostałam dietetykiem z przypadku, kompletnie nim nie będąc. Na początku śmiałam się z tego. Myślałam, że to żart. Do dziś pamiętam pierwszą wizytę z Panią która była fryzjerką. Przyszła tylko raz, już więcej jej nie zobaczyłam. Było coraz więcej ludzi i coraz więcej trudniejszych przypadków. Ludzie przyjeżdżali z całego województwa. Zaczęłam więc się uczyć.Dyplomy i certyfikaty wybrane zobaczysz na stronie. Uczyć się dietetyki, ale tez siebie. Obserwacja siebie była najlepszą lekcją. Nie wykresy , tabelki czy super ekstra mądre książki. W ciągu tych 8 lat kiedy pracuję w zawodzie dietetyka przekonałam się ze największa wiedza to ta pochodząca z nas samych. Oczywiście mam bardzo dużo chorych ludzi np. z ciężką niewydolnością nerek gdzie trzeba posłużyć się tabelą i bilansem diety. Zresztą takie zalecenia i gotowce może znaleźć teraz każdy. Sęk w tym, że nie każdy umie to dobrze odnieść do siebie. Bo widzisz jest jeszcze człowiek, który zawsze dla mnie był na pierwszym miejscu, przed wykresem. Wyjątkowa, unikalna jednostka z całą swoją historią począwszy od dnia narodzin . I wszystko ma tu dosłownie znaczenie: jaki był poród, czy rozwijała się prawidłowo, a nawet czy oprócz tej swojej głównej choroby towarzyszy jej coś jeszcze. Do tego objawy i szeroko pojęty styl życia. I dopiero połączenie tego wszystkiego daje obraz człowieka jako całości. I wtedy można brać te wszystkie diety świata i nakładać na siebie. Co z tego powstaje? Taki miszmasz. Zwykle na początku sama nie wiem. I dlatego tak ważne by być ciągle w tzw. obserwacji. Ważne jest również mieć doświadczenie w danej dziedzinie. Przyjmując ludzi przez tyle lat przekonałam się, że nie ma zaleceń idealnych tak jak ludzi nie ma idealnych i jakakolwiek próba takiego myślenia może okazać się porażką. To nic, że na necie znalazłeś informację że pomidor to zło. Moja mamusia mnie ostatnio zaskoczyła: „wiesz wyczytałam w Zdrowiu, że pomidor to szkodzi na stawy.- Mamo, to zależy. -Ale jak to zależy, przecież w zdrowiu było napisane”. I możesz tłumaczyć. TO też jest powodem dla którego znajomych traktuję z przymrużeniem oka, staram się już nie rozmawiać na tematy dotyczące odzywania ponieważ każdy ma swoją teorię. I ta jego prawda jest „najprawdziwsza i nie ma prawdziwszej”. Wiec nie dyskutuję bo przecież dziwna jestem, że tego nie wiem. Wiem, uwierz mi, doskonale znam te teorie. Tylko nakładam na nie doświadczenie i swoją długoletnią wiedzę zdobywaną przez lata. Na naukę dietetyki i wszystkiego co z nią związane ( jest to bowiem dziedzina mocno interdyscyplinarna ) poświęcam CODZINNIE kilka godzin. Tak, tylko na to i w dodatku codziennie. Nie ma dnia, żebym nie otworzyła jakieś książki, nie przeczytała artykułu, nie wysłuchała podcastów, nie obejrzała filmu czy nie siedziała na wykładach czy prelekcjach poświęconych właśnie temu zagadnieniu. Chwalisz się czy żalisz? Ulubiony tekst mojego męża. Chwalę się i cieszę ze tak mocno to kocham. Pasjonuje mnie nie tyle sama nauka sztywnych danych co wpływ różnych wzajemnych czynników na siebie. Sama jestem chaotyczna, może dlatego tak cudownie potrafię się odnaleźć w tym jakże chaotycznym, poprzeplatanym faktami, pogmatwanym świecie odżywiania.
I gdy siadam do Twojej diety niby już wszystko wiem, mam 3 tabelki z różnymi danymi, ale doświadczenie pokazuje mi jeszcze jeden punkt widzenia. A logika każe milczeć w obliczu wyzwania jakim jesteś Ty, ponieważ Ty to masz wszystko zjeść i jeżeli czegoś nie lubisz to przepadło. To jest mój świat. Piękny świat , z Toba w roli głównej. Z Tobą jako wspaniałym człowiekiem, w którym widzę zawsze wielki potencjał. Nie ma ludzi idealnych. Jesteś Ty ze swoja osobistą piękną historią, swoim bagażem emocji i doświadczeniem. I to jest najważniejsze. Ja Ciebie nie chcę zmieniać, tylko zaakceptować. Pokazać Ci jak pięknie może być. Dać Ci chociaż namiastkę tego co ja odkrywałam i wciąż odkrywam przez tyle długich lat. Nawet jeżeli spotkanie miałoby nie sprawić że Ty nagle schudniesz 20 kg, a jedynie dać Ci jakieś maleństwo, to było warto. Tym maleństwem może być 1 kg, może być nauczenie się jak jeść karczocha lub po prostu zajrzenie w siebie i poznanie przyczyny sięgania po słodycze. Gdybyś miała chociaż zobaczyć dzięki mnie jakieś małe światełko, coś co pozwoliłby Ci jeżeli nie teraz to za kilka dni, może miesięcy dotrzeć tam gdzie chcesz być to warto było. Nieważne, że nie moimi drogami. Nie musisz być perfekcyjna , idealnie stosować naprawdę idealnie stworzony jadłospis. Zawsze powtarzam to jest wzór, ta kartka na której wypisane są potrawy jest ideałem , a Ty masz to wziąć i nałożyć na siebie. Wybierz, ale nie rezygnuj. Nie poddawaj się na pierwszej prostej tylko dlatego, że szpinaku nie lubisz. Wywal go i idź dalej. Jestem po to byś nauczyła się wykorzystywać swój żagiel i popłynęła z wiatrem. To nie dzieje się na jednym, dwóch, trzech spotkaniach. To jest proces, długi proces i tylko Ci którzy zaufali dochodzą tam gdzie chcieli. Ja nie jestem zwykłym dietetykiem. Ja jestem człowiekiem z całym bagażem doświadczeń. Nie będę mówić Ci co masz robić, ponieważ dawno z tego wyrosłam. Śmieszą mnie czasem „ złote rady” dietetyków uważających się Smerfów Ważniaków. Nigdy nie będę w tym procesie ważniejsza niż Ty. Pomogę Ci tylko zrozumieć cały proces, podsunę narzędzia żebyś zbudowała swój najlepszy statek, którym pewnego sama wypłyniesz nawet na głębokie wody. Ale wiesz co? jestem pewna, że nic Cię nie zatrzyma, nawet największe sztormy (Twoje sabotujące myśli czy inni ludzie). Będziesz konsekwentnie płynąć tym statkiem, szczęśliwa, spokojna w środku, mądrzejsza, z ogromnym bagażem własnych doświadczeń.
Chcesz? Zapraszam Cię. Porozmawiamy.
Niczego nie ryzykujesz, poza poznaniem mnie.
Zapraszam
Pozdrawiam Cię serdecznie
Aga