Metamorfoza 9 letniej Ani i jej mamy
Opowiem Ci historię pewnej rodziny. Dlaczego? Bo uważam, że warto. Może u Ciebie jest podobnie, próbowałaś wielu metod i powoli tracisz nadzieję. Czujesz bezsilność, złość i bezradność. Nie pomaga nic. Nie wiesz jak rozmawiać by dotarło, co zrobić by odwrócić trend rosnącej masy ciała Twojego dziecka. To jak zawracanie kijem Wisły.
A ja Ci mówię nie poddawaj się. Warto szukać rozwiązań. Dziecko samo tego nie zrobi, trzeba mu pomóc.
To One. Żywy przykład na to, że się da.
Mała tląca się w sercu iskierka nadziei sprawiła, że pomimo wielu nieudanych prób postanowiły, że spróbują jeszcze raz.
Poznaj 9 letnią Anię i jej mamę. Trafiają do mnie już z nadwagą. Chciałby się zdrowo odżywiać. Pamiętam dokładnie ich wyraz twarzy. Widzę, że się boją. Mama spokojnym głosem dziewczynkę uspokaja. Mówią, że od tygodnia nie jedzą słodyczy. Chwalę je, choć w głębi serca wiem, że to dopiero kropla w morzu tego co ma się wydarzyć…
Ania skarży się na bóle głowy, jest blada i zmęczona. W morfologii widać pierwsze oznaki niedożywienia . Pamietam wyraz twarzy tej pięknej i smutnej zarazem dziewczynki. Widzę w jej oczach coś co nie pozwala mi zwątpić. Próbuje rozmawiać. Zauważam od razu jej mocne strony. Asertywna, konkretna, potrafiąca słuchać. Zaznacza swoje zdanie. Od tego momentu już wiem że ona sobie poradzi. Widzę ogromny potencjał. Mama bardzo nam pomaga rozmawiać. Ciepłym spokojnym głosem mówi że próbowała wszystkiego. Sama była na wielu dietach, wie jak się zdrowo odżywiać. Podejmowała kilka prób redukcji zakończonych sukcesem, ale ciągle te kilogramy wracały. Tym razem cel jest inny. Chcą zmienić nawyki żywieniowe całej rodziny, a to znacznie więcej niż redukcja kilogramów.
A więc zaczynamy. Długo rozmawiamy, chcemy się lepiej poznać. Chcę wiedzieć o nich jak najwięcej, co lubią, czego nie lubią, jak to sobie wszystko wyobrażają. Pytam o zdrowie, o samopoczucie, o nawyki całej rodziny. Ania ma starszego brata który nie odżywia się zdrowo. Tata też nie należy do tych zdrowo jedzących. Juz wiem że może to utrudniać realizację celu. Opracowujemy strategię. Dziewczyny skupiają się na sobie. Ania ustala swoje menu, mama potwierdza czy jest możliwe przygotowanie tych dań. Widzę w oczach mamy lekkie przerażenie, jak teraz poradzi sobie w kuchni? Ma gotować dla każdego coś innego? Odpowiadam: nie. To tylko etap przejściowy, tylko niektóre dania trzeba będzie robić Ani oddzielnie. Ustalamy menu. Negocjuję rzeczy niezdrowe i zdrowe w jadłospisie. Ania wyraża na wszystko zgodę. Otwarta postawa dziewczynki pozytywnie mnie zaskakuje.
Jest. Mamy to. Powstał wstępny plan działania. Tłumaczę dziewczynom jak z niego korzystać. Ustalam najważniejszy zasady gry pt. Zdrowe odżywianie. Chcę żeby Ani sprawiało to przyjemność. Dziewczynka rozmawia ze mną coraz bardziej otwarcie. Tłumaczę precyzyjnie dlaczego pewne produkty są niezdrowe, a inne zdrowe.
Ustalony jadłospis nie jest dietą redukcyjną. To zdrowe odżywianie z elementami niezdrowego. Metoda małych kroków.
Wreszcie przychodzi czas spotkania i ważenie. Widzę nerwy. Wchodzą na wagę : hura !mamy pierwszy spadek kilogramów. Pierwszy sukces. One się cieszą, a ja pytam czy jest im łatwo realizować plan. Okazuję się, że nie. Jadłospis stwarza problemy w przygotowaniu. Mama Ani mówi, że ciągle siedzi w garach. Tak nie może być. Modyfikuję więc wedle ich życzenia. Dostają w nim swoje ulubione potrawy. Idziemy dalej. Pojawiają się chwile zwątpienia, koledzy mówią do ANi że straci całe dzieciństwo jak nie będzie jadła słodyczy, śmieją się z niej. Jest jej smutno. Tłumaczę czym są słodycze i dlaczego nam szkodzą. Ania rozumie już kto ma racje. Kolejne ważenia i kolejna praca wygląda super. Do zdrowego odżywiania powoli dołącza cała rodzina. To zasługa mamy, która umiejętnie włącza zdrowe dania do swojej kuchni i rozmawia z całą rodziną. Dziewczyny są zmotywowane, redukcja przebiega prawidłowo. Ania nie skarży się na nic, aż tu nagle trach. Wycieczka szkolna . Dziewczyna w gabinecie płacze i mówi że chce na tej wycieczce zjeść batona. Jest zmęczona dietą. Ok- mówię- zjedz. I ocieram łzy. Wybiera sobie ulubionego batona.Tłumaczę w jakiej porcji i o której go zjeść. Ot cała filozofia. Wychodzi uśmiechnięta. Dalej chudnie, z batonem w diecie.
Przychodzą wakacje. Nagle dzwoni do mnie mama dziewczynki i przerażonym głosem mówi, że dzieje się coś strasznego. Nie daje rady, Ani jest bardzo cieżko, przyjechała kuzynka która nie odżywia się zdrowo i dziewczynki chodzą do Maka. Jedzą bardzo niezdrowo robiąc to kryjomu. Mama strasznie się martwi, że dziewczynka przytyła. Uspokajam ją. Ustalamy doraźne działania i przyspieszamy termin wizyty. Rozmawiamy. Ania jest szczera do bólu. Opowiada ile niezdrowych rzeczy zjadła. Rozumiem. Rozmawiamy o tym długo. Szukamy rozwiązania. Układamy plan na nowo. Pomaga. Kolejne miesiące to obozy i wyjazdy dziewczynki do dziadków. Daje sobie radę. Wie jakie są zasady. Pozwala sobie czasem na coś niezdrowego. Nie jest na diecie. Ona się zdrowo odżywia.
Wiem, że na wszystko potrzebny jest czas i codzienna praca nad sobą. Nic nie dzieje się od razu. Są chwile zwątpienia, jak u każdego z nas. Jesteśmy tylko ludźmi, często zbaczamy z drogi. Grunt to się po prostu nie poddawać, być szczerym w stosunku do siebie. Wykorzystywać swoje mocne strony i pracować każdego dnia nad tymi które jeszcze tego wymagają.
Co wysoko cenię w dziewczynach?
Terminowość- zawsze przyjeżdzają na umówione spotkanie, w związku z tym mnie jest łatwiej monitorować cały proces
Szczerość - nawet gdy jadły coś niezdrowego lub miały na to ochotę mówiły o tym otwarcie- praca na konkretach przynosiła lepsze rezultaty
Kreatywność- zmieniamy ciągle plan; wolę tę drogę pomimo tego że mam więcej pracy, ale jak jadłospis „żyje” wiem że zmierzamy w dobrym kierunku/ dziewczyny zawsze mówiły co chcą jeść i to miały w diecie
Cierpliwość— nie poddawały się pomimo tego że czasami miały wszystkiego dość
Umiejętności kulinarne i negocjacyjne mamy, która zarządza całym procesem w domu (tata i brat nie przyjeżdżali na wizyty, a mimo wszystko tez się zdrowo odżywiają)
Umiejętności komunikacji w obrębie rodziny- która stała się ostatecznie ogromnym wsparciem.
Uważam, że mogą być wzorem do naśladowania. W obliczu tylu utrudniających czynników one dają radę i pilnują swoich zasad. I to nie jest koniec .Ten proces trwa. On nigdy się nie kończy. Tak samo jak u mnie. Dzień po dniu wykonujemy pracę związaną z planowaniem i organizacją odżywiania. Teraz motywacja jest inna. I tu nie chodzi tylko o zrzucone kilogramy, chodzi o zmianę w głowie. One wiedzą ze potrafią nad tym panować. Uwierzyły w siebie. Mają więcej energii do działania.
Jestem bardzo dumna z całej rodziny , a szczególnie Ani i jej mamy.
Z pozdrowieniami
Aga