
Metamorfoza mamy trójki dzieci
Pamiętam nasze pierwsze spotkanie. Przychodzi młoda, piękna kobieta. Ma zmęczone oczy. Mówi, że chce schudnąć. Próbowała już dukana 8 lat temu, ale tym razem nie chce do niego wracać. Karmi dziecko.
Zaczyna opowiadać mi o sobie, a ja z każdym słowem czuję rosnący niepokój. Jak ona da radę? Mama trójki małych dzieci, pod jednym dachem z rodzicami, dla których ona również gotuje. Gotuje dla wszystkich, a właściwie dla każdego coś innego. Sama jada również wybiórczo. Kompletnie nie lubi żadnych gotowanych warzyw. Nie jada ich wcale. Pytam o dzieci. Uff dzieci na szczęście one lubią warzywa. To dobrze, to bardzo dobrze. Widzę światełko. Może one kiedyś nauczą tego mamę?
Kobieta opowiada o nieregularnym dniu. Wyraźnie zaważam z tych wypowiedzi, że wszyscy inni są dla niej ważniejsi, że wiele rzeczy robi dla nich. Żyje w biegu. Ona póki co nie ma czasu dla siebie. Jak więc jej pomóc? Czy potrafię dać jej czas, wydłużyć dobę, zabrać zmęczenie? Mimo wszystko postanawiam, że postaram się by było jej jakkolwiek lżej. By była to najłatwiejsza dieta na świecie.
Rozmawiamy o słodyczach. Jak typowa zabiegana kobieta sięga po słodycze, chce sobie podnieść w ten sposób poziom energii. Nie dziwi mnie to. To przekonanie z którym spotykam się na codzień. Nie odpuszcza. O cukrze mówi w taki sposób jakby to było niemożliwe by go mogła ograniczyć. Wyraźnie emanuje oporem. Nie zabieram jej tego cukru. Dodaję go do diety i zgadzam się na wszystkie jej obecne potrzeby. Da się chudnąć również z cukrem. A pracą nad przekonaniami planuję zająć się później, gdy już mi zaufa.
Układam najprostszy z możliwych jadłospisów.
Typowa polska kuchnia, zero udziwnień .
Na urozmaicenie przyjdzie jeszcze czas.
Pomimo prostoty czuję, że nie będzie jej lekko. Czy ona da radę wytrwać i się nie podda? Mam małe obawy. Jak się szybko okazuje, zupełnie bezpostawnie. Kolejne spotkania rozwiewają moje wątpliwości. Już poznaję, że mam do czynienia z kobietą odpowiedzialną, która potrafi być mocno odpowiedzialna również za siebie. Szybko się adoptuje, odnajduje się w nowej, nietypowej dla siebie sytuacji. Wiele rzeczy z diety neguje, mimo wszystko znajduje swoje sposoby by jeść coraz lepiej i zdrowiej. Bystra i konkretna. Szybko uczy się najważniejszych rzeczy, ustala priorytety i nimi podąża. I to przynosi zakasujące efekty, które cieszą nas obie. Zaczyna liczyć i mądrze zarządzać swoim menu. To napawa mnie ogromną dumą. Wreszcie schodzi z jakiejkolwiek diety, zaczyna słuchać siebie i jeść coraz bardziej świadomie. Na spotkaniach zaskakuje mnie jej otwartość, jej bezpośredniość. Nie szczypie się z pytaniami. Chce wiedzieć jak najwięcej. Dociekliwa. Jest przy tym wspaniałym słuchaczem. „Jak Pani to robi, że Pani nie chce się tych słodyczy?”-pyta wreszcie. Zaczynamy powoli o tym rozmawiać, zamieniamy cukier na erytrytol, a ona prosi o więcej przepisów na fit słodycze. Hurra! Mam ochotę wykrzyczeć na cały gabinet. Za każdym razem, gdy przychodzi, siada i mówi, że teraz nie było łatwo, że pewnie nie schudła. Po czym wchodzi na wagę, a tam ciągle waga w dół. Rozmawiamy o zaufaniu. Zaufaniu do siebie. O poczuciu sprawczości. Ja już wiem, że ona potrafi znacznie więcej niż jej się wydaje.
Wakacje są ciężką próbą. Przechodzi je bezboleśnie realizując cele. We wrześniu wraca do pracy. Boję się tej zmiany rytmu dnia. Kiedy będzie gotowała? Ona ma juz pomysł, znalazła swój sposób i nie są to puste słowa. Realizuje wszystko według planu, tak jak sobie to wymyśliła i ku (jej) zdziwieniu chudnie dalej. Choć w pracy są pokusy, są ciasta, urodziny, imieniny ona dzielnie się trzyma. Potrafi odmówić, ale też potrafi zjeść kiedy tylko poczuje taką potrzebę. Pyta mnie na którymś ze spotkań co będzie dalej?
Mówi, że się boi, że kiedyś wróci do starych przyzwyczajeń.
Wszyscy się na swój sposób boimy. Boimy się po prostu tego, co nieznane, co nowe. Boimy się również przyszłości i tego co nas czeka. I to jest normalne. Mamy do tych obaw prawo, tak jak do wszystkich naszych innych emocji. Decyzja należy do niej. Czy będzie chciała wrócić?
Nie wiem czy ma do czego wracać, skoro tak naprawdę nauczyła się jeść wszystko i wie, że może to zrobić. A żeby człowiek chciał wrócić do starych nawyków musi mieć po prostu ważny powód, tęsknotę. Ona zmieniła styl życia po prostu, nie miała diety z zakazami.
Jestem z niej dumna. Podczas całej drogi wykazała się umiejętnościami planowania i zarządzania. Jak życie pokazało potrafiła ustalić priorytety i konsekwetnie realizować swoje własne cele. Mocno doceniam w niej terminowość. Mam nadzieję, że będzie dzielnie kroczyła tą drogą zdrowego żywienia i będzie zarażała nią swoich najbliższych.Cieszę się, że było mi dane poznać tę piękną, mądrą mamę, która znalazła w sobie siłę do zmiany. Życzę by nigdy w siebie nie zwątpiła.
Jej zdaniem:
"Głównym powodem zgłoszenia się do dietetyka było to, że sama źle czułam się ze sobą! Z powodu nadwagi miałam bóle kręgosłupa, bóle stóp i kolan. Ale także chęć powrotu do formy sprzed 3 ciąż i zbliżający się termin powrotu do pracy.
Podejmowałam, różnego rodzaju diety jak 1000kcla czy dieta Dukana. Dieta Dukana rzeczywiście pomogła mi zrzucić sporo kilogramów po pierwszej ciąży, ale jak tylko zakończyłam dietę był efekt „jojo” i to dość pokaźny, a także podwyższony poziom cholesterolu. Oczywiście była też próba ograniczenia jedzenia, ale wszystko kończyło się niepowodzeniem.
Ten proces różnił się od pozostałych. Przede wszystkim nie chodziłam głodna, jadłam to, co lubiłam, również rzeczy, z których zrezygnować bym nie potrafiła, miałam podane szybkie i proste przepisy z opisem krok po kroku jak przygotować posiłek.
Nie musiałam się zmuszać do jedzenia czegoś, co mi nie smakowałam, dzięki wskazówkom i radom Pani dietetyk mogłam modyfikować przepisy i dostawać je do swoich preferencji.
Najtrudniej było zachować przerwy między posiłkami, nie podjadać i generalnie znaleźć czas na posiłek. Jednak dzięki temu, że przepisy były bardzo proste i szybkie w przygotowaniu dałam radę. Poza tym dania z przepisów Pani posmakowały również reszcie mojej rodziny.
Na początku bardzo ciężko było mi zrezygnować ze słodyczy, wydawało mi się to wręcz niemożliwe jednak udało się je zastąpić słodyczami z przepisów od Pani. Były momenty zwątpienia, kiedy to wydawało się, że waga nie spada, chwile, kiedy nie miałam czasu przygotować posiłku, gdy byłam poza domem, ale zawsze po spotkaniu z Panią dostawałam rady jak sobie z tym poradzić, ale przede wszystkim optymizm Pani i wiara w to, że dam radę były dla mnie ogromnym wsparciem.
Największym zaskoczeniem na pewno było to, że na diecie trzeba tak dużo jeść. I to nie koniecznie warzywa, a jednak się chudnie. Odkryciem były przepisy na różne ciasta i ciasteczka.
Co pozwoliło Pani wytrwać w procesie; dlaczego Pani się nie poddała?
Na pewno efekty, jakie zobaczyłam już po pierwszych tygodniach diety. To, że jadłam smacznie i dużo. A także spotkania z Panią, które zawsze podnosiły na duchu.
Polecam Panią każdemu, kto chce zrzucić zbędne kilogramy bez większego wysiłku, bez rezygnowania z ulubionych potraw, bez zmuszania się do jedzenia czegoś, co niekoniecznie mu smakuje.
Zresztą poleciłam już Panią wielu osobom."
Z całego serca gratuluję i dziękuję.
Za zaufanie.
Jest Pani superbohaterką.
Z pozdrowieniami
Aga