
Jak schudnąć 25 kg i zmienić nawyki żywieniowe?
Ta historia zaczyna się nietypowo. Żona umawia męża do dietetyka. Rodzi to we mnie pewną wątpliwość: ale czy „mąż” tego naprawdę chce? Ta żona odpowiedziała, że chce, ale potrzebuje czegoś więcej niż diety, na diecie już był…i wszystko wróciło.
Ufff, to nawet dobrze, u mnie dostanie coś znacznie więcej niż dietę.
Oto bohater, który nauczył się jak zjeść ciastko i mieć ciastko. Znalazł swoją drogę. Je regularnie, je zdrowo i normalnie. Jest szczuplejszy o 25 kg, bardziej sprawny i pewny siebie. Z naszej wspólnej podróży przyniósł skarb: panowanie nad jedzeniem.
Pamiętam nasze pierwsze spotkanie. Przychodzi, siada i mało mówi. Czasem nie potrzeba wielu słów by siebie rozumieć. W oczach dostrzegam determinację. Wiem, że będzie dobrze. Nie naciskam, nie oceniam, szukam drogi. Zaczynamy. Rozmawiamy szczerze, bez ogródek. Dieta, którą proponuję nie jest dietą „idealną” ale jest dietą prawdziwą, dopasowaną do potrzeb. Pierwsze kilogramy w dół, pierwsza satysfakcja. Przychodzi, realizuje plan, nie mamy większych problemów. Trochę się śmiejemy z tego całego odchudzania, wszystko idzie jak po maśle, powinnam się cieszyć jak na dietetyka przystało, a ja czuję niepokój. Czy to nam się śni? Nareszcie wakacje. Trafiają się gofry i kebaby. Mam ochotę wykrzyczeć hurra! Wreszcie jakaś normalność, będziemy mogli pogadać o tym co trudne i niewygodne. Ale mężczyzna jest mądry, radzi sobie świetnie, sam podejmuje decyzję, że włączy aktywność fizyczną. To sprawia, że chudnie dalej. Niesamowite! Chudnie sprytnie, obserwuje siebie, zauważa co mu służy, a co nie. Już wtedy wiem, że jest wyjątkowy, myśli, analizuje, liczy. Dokładnie wie co robić. Jestem obok. Tylko patrzę i podpowiadam, z wizyty na wizytę uczę co zrobić by „wilk był syty i owca cała”, co dla wielu wydaje się niemożliwe. Z wizyty na wizytę chudnie jak szalony, a ja coraz szerzej otwieram drzwi swobody. Aż do czasu, gdy żona zaczyna rodzić. Swoboda wymyka się spod kontroli. Jest za zimno na rower, wracają skróty myślowe: łatwiej podskoczyć na kebeba…Ups co teraz? W domu dzieciaki, teściowa i żona która rodzi, i jeszcze jakaś dieta? Przechodzimy na model 3 posiłkowy, łatwiejszy. Kebsy zaczynają przejmować kontrolę. Odważny mężczyzna nie chowa głowy w piasek tylko przychodzi i o tym mówi wychodząc ze swojej strefy komfortu. Rozmawiamy szczerze i poważnie. Włączam narzędzia coachingowe. Zadaję kilka pogłębiających pytań. Ustala priorytety. Wie co jest dla niego najważniejsze. Nowy model odżywiania sprawdza się znakomicie. Pojawia się nowy członek rodziny, wszyscy możemy sobie wyobrazić co się z tym wiąże, a on się nie poddaje. Pytam co daje mus siłę, a on mówi, że jest mu ok z tym całym odżywianiem, że nie jest to trudne i wymagające, że jest normalne.
Jestem z niego dumna. Nie z tego że schudł, tylko z tego że w tym człowieku nie ma krzty wątpliwości. Nie zwątpił, w siebie i we mnie. Nie szukał wymówek tylko rozwiązań. Nie poddawał się. Ufa sobie, bo zna juz lepiej siebie. Wie, co zrobić gdy zechce zjeść kebaba lub cukierki w galarecie i w dodatku schudnąć. Wie, jak zjeść ciastko i mieć ciastko. Ma w ręku prawdziwy skarb.
Co w nim cenię?
Terminowość - nigdy nie przełożył wizyty, zawsze był na spotkaniu, to pozwoliło na bieżąco monitorować postępy i korygować zalecenia
Szczerość- ona pozwoliła nam robić kroki do przodu w relacji, wejść na wyższy poziom pracy i sprawiła, że „smak” nabrał dla niego innego znaczenia
Odwagę- trzeba mieć odwagę by przychodzić do obcej kobiety i mówić o rzeczach mało wygodnych
Umiejętności analityczne- potrafi zarządzać tym, co je
Konsekwencję, wytrwałość i cierpliwość- został ze mną do samego końca, zaufał mnie i sobie
JEGO ZDANIEM:
"Z otyłością zmagałem się prawie całe życie. Kilkukrotnie podejmowałem próby zrzucenia zbędnych kilogramów, ale za każdym razem kończyło się to powrotem do poprzedniej wagi (niekiedy i wyższej).
Proces odchudzania z Panią diametralnie różnił się od poprzednich. Wcześniejsi dietetycy karmili mnie głównie warzywkami i wciskali we mnie całe garście tabletek spalających tłuszcz, poprawiających przemianę materii i inne takie. Twierdzili, że jest to niezbędne podczas odchudzania. Efekt nie powiem był, ale na chwilę i jadłospis dla każdego taki sam.
A tu było inaczej ☺ Ilość posiłków i jadłospis dopasowany do mnie, do mojego rytmu dnia. I zero chemii ☺
To, co pozwoliło mi wytrwać w procesie to na pewno nasze systematyczne spotkania i rozmowy. Również jadłospis, który był tak ułożony, że nie odczuwałem, że byłem na diecie.
Dużym motywatorem do działania były także wskazania wagi (cały czas w dół ☺)
Najtrudniejszym momentem w całym procesie odchudzania był wrzesień i październik. 30 Września urodził mi się syn. Trzecie dziecko w domu, zamieszanie ogromne a tu jeszcze trzeba było pamiętać o diecie. I tu z pomocą przyszła Pani ☺ Porozmawialiśmy wtedy o wszystkich niedogodnościach i dopasowaliśmy dietę do obecnej sytuacji.
Największym zaskoczeniem dla mnie było to, że będąc na diecie jadłem więcej niż wcześniej oraz, że bez większego wysiłku fizycznego (godzin spędzonych na siłowni) i wspomagaczy farmakologicznych chudłem.
Polecę Panią wszystkim tym, którzy chcieliby zmienić swoje złe nawyki żywieniowe, nauczyć się zdrowo odżywiać, a przy okazji zrzucić zbędne kilogramy.
Współpraca z tak ciepłą i UŚMIECHNIĘTĄ osobą to sama przyjemność.
Jestem szczęśliwy, że trafiłem do Pani.
Dziękuję ☺"
Ta historia pokazuje, że nie ma rzeczy niemożliwych. W niedoczasie i wielu problemach dnia codziennego też można schudnąć i zmienić nawyki żywieniowe. Wystarczy tylko chcieć.
Tych „chcących”zapraszam.
Będziemy działać.
Z pozdrowieniami
Dumna Aga